„Jak pomyśleli tak zrobili.” Sobota rano wstajemy aby zdążyć na pociąg do Ankary, bo jest dwa razy tańszy niż autobus, ale z tego co się okazuje na dworcu w sobotę tego pociągu nie ma… znowu czeski film w Turcji! Jedziemy wiec na Otogar aby pojechać autobusem do stolicy.
Tą sobotę spędziliśmy podobnie jak w poprzednim tygodniu, najpierw pospacerowaliśmy po mieście i miejscach, które mnie interesowały (chociaż Ilyas starał się tego nie okazywać to był znudzony tym, że chciałem wejść do kolejnego meczetu, czy zobaczyć kolejne ruiny). Tak więc nie zwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc (jedyną w centralnej Anatolii kolumnę rzymską z 362 roku, drewniany meczet , ruiny świątyni rzymskiej no i plac Ulus) bo w sumie Ankara nie obfituje w owe. Po południu spotkaliśmy się z jego znajomym, tym razem chodziliśmy po sklepach muzycznych, Ilyas rozglądał się za elektryczną perkusją.
Ankara Kalesi widziany z południowej strony.
Kolumna Cesarza Juliana z 362 r.


Część osób decyduję się przenieść na domówkę, kupujemy więc wódeczkę, jest tutaj fajna wódeczka o smaku arbuza! Niektórzy kończą szybko imprezę, a ja stwierdzam że po alkoholu to potrafię gadać po turecku!
W niedzielę lekki ból głowy, chyba się odzwyczaiłem się od alkoholu, po południu spotykamy się znowu ze znajomymi Ilyasa, tym razem po to aby pograć w piłkę, sympatyczne jest to, że gra z nami ich nauczyciel francuskiego.
Poniedziałek, wtorek i środa… podobne do siebie, z tym że we wtorek miałem swój wykład po turecku, potem badminton, zajęcia z profesorem Kutlu (mieliśmy omówić rozdział książki, skończyło się na piciu herbaty). No i na zakończenie dnia mój faworyt, prof. Akif Sözer, ani „be” ani „me” po angielsku, magistrantka robi za tłumacza no i po piętnastu minutach jest już po zajęciach.
W czwartek wybieramy się z Ilyasem, do restauracji Çalkan Köfte, dostaliśmy darmowe kupony na obiad, żarcie bardzo dobre i jak widzieliśmy w menu, całkiem tanie. Restauracja znajduje się vis-a-vis Uniwersytetu więc stwierdzamy że czasami można tu wpaść na obiad.
Po południu wybieram się sam do miasta, na zakupy i postanawiam pójść do fryzjera.
Niby prozaiczna sprawa, ale nie w Turcji, siadam na fotelu i pierwsza rzecz, którą słyszę to czy się czegoś napiję! Oczywiście wypijam herbatkę, mój fryzjer najpierw wypala papierosa, przeprowadza ze mną wywiad, ja staram się go zrozumieć i odpowiedzieć na pytania. Chciałem pójść by ogolić brodę i przystrzyc włosy, a trafiłem do czegoś w stylu salonu piękności. Zaszło małe nieporozumienie bo Ido, tak na imię miał mój fryzjer wydepilował mi policzki woskiem, wyrwał włosy pęsetą, nałożył maseczkę na twarz, no i na koniec opalił moje włoski na uszach za pomocą wacika nasączonego spirytusem. Poza tym fajnie mnie ostrzygł i ogolił w tureckim stylu. Teraz wyglądam jak Turek, tylko że mam jasną karnację.
6 komentarzy:
Witaj blodolicy Turku!
Może pokażesz światu swoje nowe, precyzyjnie przystrzyżone i wydepilowane oblicze :P Zamieść jakąś ładną fotkę en face
ja tez chcialbym zobaczyc, nowa fryzura nowa tozsamosc nowy ANDY:) pokaz pokaz nie badz samolubem:)........
ja z Cichym doszlismy do wniosku ze zarastamy chociaz powiem Ci ze ja nie am rady ale Cichy jest zdeterminowany i juz ma .....hmmmmm cos w stylu sam nie wiem czego ale powiedzial ze nie pojdzie do fryzjera i koniec wiec jak wrocisz napewno zobaczysz Cichego we fryzie ... nowym trendy hehehee
ale wydaje mi sie ze i tak sie nic nie zmienisz ........... wracaj juz swieta ida...........
a mikolaj juz smiga do nas na saniach bo bylismy grzeczni.....a Ty byłes/ jestes grzeczny....
fryzura to raczej pozostała bez zmian, chodzi raczej o to jak mnie ogolił :D
Prześlij komentarz