Kilka razy pisałem jaką to dziurą jest Kirikkale, bo tak jest w rzeczywistości, ale postanowiłem jak najmniej to odczuwać i pielęgnować życie towarzyskie! (wszystkie filmy już obejrzałem, książki przeczytałem, pasjansa układam w siedmiu ruchach, w sapera gramz zamkniętymi oczami, bilard już też mi się znudził). Najfajniejszą rozrywką tutaj jest według mnie faja wodna. Ostatnio Berecste Cafe (powinni mi dać tam kartę stałego klienta) odwiedziłem razem z Gitą, dziewczyną z Łotwy (została sama bo Romans, drugi Erasmus wyjechał przed świętami i już nie wrócił…). Dołączył do nas przypadkowo spotkany Cehver, kolega z akademika z którym często gramy w bilard. W bilard, to z nim wygrywam, ale tavla (backgammon) to na pewno jego dziedzina, ogrywał mnie jak chicał...

Poza tym czas spędzam na spotykaniu się z „polską kolonią w Kirikkale”, zazwyczaj na piwko czy jakąś wódeczkę jak było to ostatnio, kiedy odwiedzili ich znajomi Erasmusiz Afyon, śmiesznie było posłuchać o takich samych problemach i perypetiach.
„Polska kolonia” jak się niedawno powiększyła, tak teraz zmniejszyła się o jedną osobę, Kasia wyjechała do Ankary, a stamtąd leci we wtorek rano do Polski... Bye, bye Kasia (jeżeli to czytasz to wiem, że zabijesz mnie za to zdjęcie)
4 komentarze:
slyszalem, ze niedlugo wracasz.. hmmm szkoda. Turcja zubożeje o wnikliwego obserwatora życia publicznego. Powodzenia na egzaminie.. z Badbingtona :)
ach, te rozowe obrusy:) klimat jak z polskiego wiejskiego wesela
no to prawda wracam już za kilka dni, żałuję ale zarazem cieszę się :)
Wy jak długo jeszcze zostajecie?
aż dziwne, że wam kola do głowy nie uderzyła... ja po takiej ilości jestem hiperaktywna :)))
Zabawa wporzo .. tylko trochę krótko ...
Prześlij komentarz