poniedziałek, 17 listopada 2008

Ankara II

15-16 listopada 2008

Piątek zleciał jakoś szybko, wieczorkiem piwko u polskich znajomych, Robert kupił sobie fajkę wodną ale tego wieczoru nie była dobrze rozpalona i paliliśmy coś o smaku węgla…

Nie zabawiłem jednak tam zbyt długo, ponieważ w sobotę rano chciałem pojechać do Ankary.

Tym razem wybrałem się sam, Ilyas zakuwał do śródsemestralnej sesji egzaminacyjnej. Na dworcu spotykam Hasana, kolegę z akademika, jak się okazuje również wybiera się do stolicy. Jedziemy więc razem. W Ankarze spotykamy się z jego znajomym, idziemy razem coś zjeść i napić się czegoś, jak zwykle turecka gościnność nie pozwala mi zapłacić za siebie.
Po herbatce chłopaki proponują mi pomoc w znalezieniu biura, w którym mogę kupić bilet lotniczy, znajdujemy jednak biuro Anatolu Jet, w którym babka jest na tyle głupia, albo bezczelna, że twierdzi iż Turkish Airlines nie latają z Ankary do Van i chce mi sprzedać bilet za 90 YTL, czyli 30 więcej niż THY! Znajduję już sam kolejne biuro, w którym bez problemu kupuję bilet Ankara-Van za 64 YTL.

Po południu wybieram się spacerkiem w kierunku Anıtkabir, czyli mauzoleum Atatürka. Ogromna budowla przypomina jakąś świątynię, z ogromnym placem na środku, znajduje się też tutaj muzeum Ataturka, oraz grobowiec drugiego prezydenta Turcji İsmeta İnönü. Całe mauzoleum usytuowane jest na wzgórzu z którego rozpościerają się ciekawe widoki na Ankarę. Miałem też okazję oglądać zmiany warty, całkiem ładnie to wyglądało, chociaż trochę dziwnie.

Wieczorem spotykam się znowu z Hasanem i idziemy znowu razem napić się czegoś, również razem wracamy nocnym autobusem do Kirikkale.

Zatłoczone ulice Ankary, nawet w godzinach wieczornych.

W niedzielę zwlekamy się dość późno z łóżek; fajne jest to tutaj w akademiku, ze o każdej porze dnia można zamówić sobie coś do jedzenia: kahvaltı tabak, czyli zestaw śniadaniowy, sucuklu yumurta czyli jajecznicę z kiełbasą turecką sucuk, tabeldot - zestaw obiadowy (zupa, drugie danie i deser) a wieczorem kilka rodzajów pide. Dzięki tureckiej kuchni rozwijają się u mnie mięśnie tureckie szczególnie w okolicach brzucha.
Po popołudniowym śniadaniu wiec wybieramy się na zakupy i aby coś wieczorem przegryźć do miasta, a raczej jak to powiedział Hassan do największej wioski w Turcji, czyli Kirikkale. Czekam tylko do 19 listopada, bo właśnie na ten dzień kupiłem bilet do Van!

Jak sie człowiek w akademiku nudzi...
Haci Andrzej, czyli broda i czapka w tureckim stylu :)

1 komentarz:

Agata | tur-tur.pl pisze...

hej, wlasnie przeczytalam calego bloga i od razu dodaje do Ulubionych :) tak samo jak i Picase :)
ja w Ankarze nigdy jeszcze nie bylam (planuje byc moze w styczniu,lutym), tym bardziej jestem ciekawa, no i tej wyprawy do Van!
pozdro serdeczne