czwartek, 18 września 2008

Dr Oğuzhan Yoncalik


17 września 2008

Poranne wstawanie nie należy do moich obowiązków z czego jestem bardzo zadowolony! Humor poprawiają mi urodzinowe smsy (za które serdecznie dziękuję). Zwlekam się z łóżka około 10.00 na śniadanie ayran i idę do administracji by podłączyć się do Internetu (tutaj również życzenia składane w formie elektronicznej). Za kilka minut przychodzi szef i każe mi iść z nim. Daje mi do zrozumienia, że podłączy nadajnik bezprzewodowego neta w mojej części akademika. Dość sprawnie mu to idzie i po kilkunastu minutach mogę cieszyć się wireless’em piętro niżej niż mój pokój!

Czas zbierać się na Uniwerek bo umówiłem się z dr Oğuzhan’em Yoncalik’iem na to, że pojedziemy do jakiejś szkoły specjalnej w Kirikkale. Po dotarciu na uczelnię dowiaduje się, że nici z wyjazdu ale nie bardzo rozumiem powody, poza tym dr Oğuzhan nie bardzo ogarnia język angielski (poza pojedynczymi słowami) wiec nie potrafi mi tego wytłumaczyć. Za to zabawia mnie puszczając mi turecką muzykę: hip-hop, pop, muzykę ludową…. Czad!!! Następnie postanawia mimo moich tłumaczeń przedstawić mnie pracownikom wydziału no i pielgrzymka znowu się zaczyna. Tym razem wygląda jednak inaczej ponieważ dr Oğuzhan zagląda tylko do swoich znajomych. Z jednym z nich – Dr Veli rozmawiamy o religii a dr Oğuzhan tłumaczy mi (za pomocą kalamburów oczywiście) dlaczego muezin pięć razy dziennie modli się w meczecie. W innym z pokojów gra w piłkę kopiąc ją o ścianę, w rzutki. Kiedy mówię, że jestem głodny zabiera mnie do bufetu i kupuje tosta z turecką kiełbaską sucuk. Dobiega godzina 17.00 więc dr kończy pracę i postanawia odwieźć mnie do akademika.

Prysznic, leżakowanie i schodzę na dół, by coś przekąsić. Siadam do kolacji z Alkinem, z nim grałem wczoraj w bilard, Alkin jest z Istambułu i dobrze gada po angielsku. Jedzenie w akademiku jest trochę droższe niż na uniwersytecie (4YTL) ale tak samo smaczne i są takie same porcje. Po kolacji idziemy do pobliskiego sklepu po coś o picia, ja kupuję 3 kilogramowego melona za około 3 złote!! Po powrocie zabieramy się do gry w bilard, też taniocha (chyba 5 złotych za godzinę). Wieczorem jak już wcześniej pisałem zaczyna się życie towarzyskie, po Tureckim bilardzie (Üc top - gramy tylko trzema bilami) wychodzimy przed akademik na trawniku siedzi grupka do której się przyłączamy, ja jestem jakoby atrakcją i muszę opowiedzieć coś o sobie, o Polsce, co lubię w Turcji itd. Alkin robi za mojego tłumacza.


Obok grupka ogląda Ligę Mistrzów Fenerbahce - FC Porto 1:2...

Po dwóch godzinkach wracamy do akademika, gramy w karty uczę chłopaków gry w 3-5-8. Eren i Mehmet znają podobną grę wiec idzie im całkiem nieźle…

Jest już grubo po północy więc zwijam żagle, spadam nagle.

2 komentarze:

Święty pisze...

Tylko pozazdrościć:)

zuza pisze...

no no no widać że kolorowo z kazdym dniem;) oby tak dalej i jeszcze lepiej:) pozdrosy