poniedziałek, 6 października 2008

Istanbul – Çorlu – Istambul

n26 września 2008

Pobudka trochę wcześniej niż zwykle, bo trzeba zdążyć na pociąg, który w rezultacie sam się spóźnia… Podróżowanie pomiędzy miastami w Turcji jest co prawda czasochłonne ale za to bardzo wygodne. Mamy czteroosobowy przedział 2 klasy z miejscami leżącymi. Prawie piętnaście godzin w pociągu mija na spaniu i na czytaniu książki. Istambuł wita nas deszczem więc czym prędzej szukamy autobusu, który zabierze nas na europejską część miasta. Na placu Taksim znajdujemy dolmusz, którym dojeżdżamy do miejsca gdzie mieszka siostra Alkina – Hocar, u niej zatrzymujemy się na noc. Sobota podobnie jak piątkowy wieczór deszczowa, więc zwiedzanie miasta nie należy do przyjemności. Mimo tego robimy spacer po Sultanahmet, najstarszej części miasta, w której pełno jest zabytków: Hagia Sofia, Błękitny Meczet, pałac Topkapi, Istanbul Universitesi, stare kamienice, meczety medresy i hammany… Decydujemy się na zwiedzanie Yerbatan Sarayi – Cysterny Bazylikowej – w czasach bizantyjskich służyła jako zbiornik na wodę o pojemności 80 tys. m3!! Teraz podświetlone dziewięciometrowe robią naprawdę niezłe wrażenie! Wieczorem kiedy pogoda się trochę poprawia decydujemy się na wyjście na drugą stronę Złotego Rogu, do dzielnicy Taksim na ulicę Istikal Caddesi, to „nowsza” część miasta chociaż też naznaczona historią, kamienice maję ponad sto lat i nie wszystkie są odrestaurowane.
Tutaj naprawdę widać, że Istambuł to kilkunastomilionowe miasto.Tłumy przetaczające się tym kilkukilometrowym deptakiem, dookoła pełno restauracji, knajpek i sklepów otwartych do późnej nocy daje naprawdę niezły klimat! Wracamy do domu, zajadamy się małżami, popijamy je piwem, pycha!


Podczas pobytu w Istambule poznałem kilka nowych potraw. Wczorajszej nocy po przyjeździe Alkin zabrał mnie na jedzenie jednego z tureckich przysmaków: kokorec czyli pieczone na rożnie jelita baranie, podawane jak kebab: w bułce z warzywami. Na obiad Hocar kupiła Ciğ köfte, kulki robione z mielonego ryżu, z dodatkiem przypraw, zawija się je w liść sałaty lodowej lub placek chlebowy, dorzuca się trochę zieleniny: pietruszka, bazylia i skrapia sokiem z cytryny. Śniadania wyglądają podobnie: beyaz penir – biały słony ser, sosis –czyli małe kiełbaski, pomidory, ogórki, czarne oliwki, pieczywo pita i miód, wszystko popijane mocną herbatą, którą równie mocno trzeba posłodzić.


çiğ köfte

Midye

28 września 2008

Niedzielne popołudnie spędzamy już w Çorlu, niewielkim mieście podobnym do Kirikkale… Pierwszą rzeczą, którą robimy to przejażdżka po mieście! Tunning optyczny, firanki w oknach, dywaniki w tureckie wzory i sportowy wydech, tak wyglada sportowe pikaczento. Jeżeli będzie powstawała kolejna cześć filmu z cyklu „Szybcy i wściekli” to powinna zostać nakręcona w Turcji. Nie będą potrzebowali kaskaderów. Z tego co powiedział mi Alkin to egzamin na prawo jazdy wygląda mniej więcej tak, że wsiada się do samochodu, odpala silnik, wrzuca pierwszy potem drugi bieg i jeżeli nie zgaśnie silnik to sukces murowany!

A przepraszam jest jeszcze trochę teorii… ale nie wiem po co się oni tego uczą jak i tak nikt tego nie przestrzega np. zielona strzałka obowiązuje zarówno przy skręcie w prawo, a czasem nawet w lewo! Używa się zazwyczaj tylko dwóch pedałów: gazu i hamulca, chociaż prawie wszystkie samochody mają manualną skrzynię biegów. Jeszcze jedna sprawa, kto ma głośniejszy klakson – ten lepszy!

W Corlu zwiedzam trzy centra handlowe, klub bilardowy i objeżdżamy może dziesięć razy miasto dookoła. Poza tym z rodziną Alkina spędzam czas bardzo miło, gościnność Turków przypomina mi polską, cały czas mama, babcia i siostra dbały o to bym nie był głodny, a jedzenie naprawdę pyszne. Od dziadka dostaję kieszonkowe 20 YTL! Z Alkinem i jego ojcem pijemy Raki i browarki!

2 października 2008



W czwartek popołudniu wyruszam do Istambułu, około godziny osiemnastej wysiadam z tramwaju w Sultanahmet i zanim wyruszam na poszukiwanie noclegu, nocleg znajduje mnie. Paris Hostel za 20 YTL za nocleg ze śniadaniem w odległości 5 minut od głównej ulicy to całkiem dobra propozycja! Decyduję się na trzy noclegi, ale to i tak za mało by zwiedzić dobrze to miasto. Mój budżet zostaje trochę nadwyrężony przez ceny biletów do głównych atrakcji. 20 YTL do Hagia Sofia i Topkapi, do innych trochę mniej ale naprawdę warto. Pierwszego dnia zwiedzam większość Sultanahmet i decyduję się na przejażdzę statkiem po Bosforze, drugiego dzielnica Taksim, Galata i udaję się znowu na azjatycką część miasta na dworzec by zakupić bilet powrotny do Krikkale, cudem udaje mi się znaleźć wolne miejsce w autobusie o 12.00 w niedzielę, trochę żałuje straconego dnia, który mogłem przeznaczyć na zwiedzanie, ale jak się okazuje w niedzielę rano pogoda się psuje i pada deszcz…

Około godziny 20.00 jestem z powrotem w Mamut Eder w swoim pokoju.

1 komentarz:

marta pisze...

Braciszku, piękne zdjęcia zamieszczasz i pięknie piszesz! Jestem pod wielkim wrażeniem Twojego dotychczas skrupulatnie skrywanego reporterskiego talentu. Wyrósł mi z Ciebie, niepostrzeżenie, Kapuściński i Gudzowaty w- Tobie- jednym:)Pękam z dumy!
siostrzyca