środa, 15 października 2008

Pazartesiyi sevmem


13-15 października 2008

Nie lubię poniedziałków, szczególnie tych w Turcji… po fajnym weekendzie trzeba wrócić do Kirikkale. Poniedziałek chyba jak każdy to spanie do południa, nic niezrobienie, nuda.

Ten muszę przyznać był trochę inny bo zacząłem czytać zadana lekturę, trzy rozdziały z obszernej książki, no i jeszcze rozdział z innej! To moja praca domowa, czytanie ze zrozumieniem.

Wtorek rano ruszam na uczelnię, pierwsze zajęcia o 9:30 do 12:15, wykład po turecku oczywiście ale dr Soner Özderim, co jakiś czas wtrąca po angielsku o czym teraz właśnie mówi. Na koniec dostaję materiały w formie elektronicznej do poczytania. Grupa, do której trafiam jest bardzo fajna, szybko nawiązuję nowe znajomości z chłopakami, o dziwo w tej grupie i dziewczyny są jakieś rozmowne. O godzinie 13:00 idę z tą samą grupą na zajęcia z wychowania fizycznego, zajęcia tzw. „na macie” – „macie piłkę i grajcie”. Co prawda nie miałem sportowego stroju ale trochę pokopałem piłkę z chłopakami i dziewczynami!

Te zajęcia chyba dopisze do swojego planu zajęć.

Dochodzi godzina 15:00 więc udaję się na zajęcia do dr Akifa Sözera, dzisiaj do pomocy (w roli tłumacza) wziął chyba jakąś studentkę. Dowiaduje się, że mam opracować kilka tematów dotyczących rodziny tureckiej, muzułmańskiej, roli kobiety w islamie itd. Dr Sözer oferuje mi swoją turecką książkę, z której mogę przygotować referat! Na moje pytanie o podręcznik w języku angielskim, mówi że mogę pojechać do Ankary i tam wypożyczyć… (Do Ankary to ja chętnie pojadę, ale nie po podręczniki)

W końcu staje na tym, że mam na podstawie własnych obserwacji porównać rodzinę turecką do rodziny np. polskiej. Tym razem na „two weeks later”.

Ostatnie zajęcia z dr Nuray Tastan o 17.00 do 19.00 oczywiście również po turecku, czytam wiec w tym czasie swoje lektury.

Ogólnie wrażenia z tego dnia całkiem sympatyczne, wszyscy, których poznałem są bardzo serdeczni zapraszają na herbatę, obiad, częstują słodyczami, chcą trochę pogadać. Z chłopakami z mojej pierwszej grupy zajęciowej umawiam się na oglądanie środowego meczu Estonia-Turcja.

Środa, drugi dzień tygodnia kiedy mam zajęcia, a raczej powinienem je mieć. Prof. Kutlu, ten który zadał mi tyle czytania, nie pojawił się na uczelni, a szalony dr Yoncalik przywitał mnie, poczęstował baklavą i powiedział: „Next week!”

Wracam więc do akademika, wieczorem „M – jak meczyk”, dzisiaj kibicuje Turcji!

Brak komentarzy: